Przejdź do głównej zawartości

Na dzień Walentego „Szał uniesień”

            Z myślą o tym pięknym dniu zakochanych, pomyślałam o zdrowej odskoczni  w kierunku sztuk pięknych.   Miłość to najpiękniejsza ze sztuk, bo to nasz skarb życia. Każdy jej szuka i zanim ziści się jego marzenie tej drugiej połówki, czasem trzeba długo szukać, albo czekać - jak kto woli


    
             
         Zazwyczaj sama się pojawia, jak to przysłowiowe porażenie piorunem, albo rodzi się nieśmiało, niewinnie i nieoczekiwanie. I każda ma swój początek pełen uniesień, emocji i radosnego oczekiwania spotkania. Może być tak intensywna, tak bogata jak ta z Pieśni nad Pieśniami, która wyraża piękno i adoracje, tęsknotę i poszukiwanie się wzajemne wszędzie, aż do chorobliwej tęsknoty, która staje się w swej intensywności najstraszliwszym cierpień , umieraniem z miłości. I gdy jest szczęśliwa  wtedy jest budująca, owocna , ożywiająca i wznosząca nas do nieba już na ziemi. Niestety w swej mocy bywa też niszcząca jak ciężka choroba.  Taką mocą zarówno budującą jak i niszczącą stała się nieodwzajemniona miłość Władysława  Podkowińskiego do Ewy Kotarbińskiej, której upust dał w swoim malarskim „Szale” nieokiełznanej  namiętności. Obraz jest aktem przedstawiającym nagą, rudowłosą kobietę, siedzącą na oszalałym karym koniu stającym dęba. Jego rozwarty pysk, odsłonięta zębina oraz tocząca się z niego piana, ukazuje jego dzikość jakby nieujarzmionej naturalnej, choć szaleńczej siły. Kobieta dosiada je na oklep, obejmuje za szyję, ma zamknięte oczy, jej  rozwiane włosy splatają się z końską grzywą. Płótno ma ponad trzy metry wysokości, co oznacza,że postacie są naturalnej wielkości. Jednak żaden opis nie jest w stanie oddać prawdziwego emocjonalnego doznania tego dzieła, dopóki sami go na własne oczy nie "dotkniemy". Tym bardziej, iż napięcia dodają ślady ostrza, którym autor pociął płótno w swoim emocjonalnym szale. Trudno powiedzieć czy było to wyrazem zawodu artysty, że nikt go nie kupił -pomimo niezwykłej popularności w czasie ekspozycji, czy po prostu chciał go zniszczyć, by zakończyć swoje męki nieukojonej duszy i ciała. Poeta warszawki Wiktor Gomulicki zapisał jego zwierzenia, według których zniszczenie obrazu było chwilą piekielną: rozdzierane płótno kojarzyło mu się z krzykiem, a widok rusztowania z kośćmi. Żalił się też w słowach: ...zrobiłem ofiarę z rzeczy, która w danej chwili była mi najdroższa. I gdybym przynajmniej był pewien, że ofiara ma nie będzie daremna, że postępek zostanie zrozumiany i doceniony. https://pl.wikipedia.org/wiki/Szał_uniesień  

          Szczęśliwie zakochanym polecam wybrać sie do Muzeum Narodowego w Krakowie, gdzie znajduje się obraz, by docenić nie tylko kunszt malarski, ale również swoje szczęście wzajemnej miłości, tej której los pozwolił się nasycić sobą. A może tez  Ci, których miłość spowszechniała, przez ta historie na nowo odnajdą pragnienie kochania, namiętność i szaleństwo uniesień bez których życie jest nazbyt materialne. Wszystkim życzę w dniu św. Walentego: szczęśliwych spotkań z drugim człowiekiem.  I  jeszcze bardziej szczęśliwszych w tej wyjątkowej relacji, która jest szałem dwóch odmiennych planet; jak słońce i księżyc, które ze sobą współgrają w harmonii wszechświata.    


Znalazłam coś ekstra na wesoło Pieśń nad Pieśniami dla rożnych love story 




Komentarze

  1. Bardzo ciekawe, ale pozwolę sobie nie zgodzić się z Autorką.
    Miłość jest bez wyjątku dobra i zawsze niesie dobro. Jeśli coś jest niszczące, to są już inne uczucia a nie miłość. Chorobliwa tęsknota nie jest miłością. Im bardziej coś jest chorobliwe, tym mniej ma wspólnego z miłością. Bo ta, sama w sobie jest dobrem i uleczeniem. Wszelkie cierpienia wynikają z braku miłości i nieumiejętności kochania, przede wszystkim samych siebie.
    Pisz bloga!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Edyto, dziękuję za komentarz :) Krytyczne spojrzenie też potrzebne. Masz racje do tych cierpień, ale niestety czasem właśnie brak takiej spełniającej prowadzi na manowce (: Dodałam fajny filmik do Pieśni nad Pieśniami w wykonaniu Rubika- na wesoło . No pisze, pisze...Pozdrawiam
    Dopiero potem przerabia się siebie na nowo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Będą jakieś nowe wpisy? Bo już nie ma co czytać. Ano i czekamy na blog z twórczością plastyczną :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz. Skoro czytelnicy ponaglają, to trzeba jakiś temat urodzić (: Blogerka zrobiła sobie fajrant na wiosenne porządki (: Ale pogoda się trochę popsuła, więc zasiądzie do "maszyny". Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Polska patriotów dwóch wojen i wspólnych polowań. Ks. Jerzy Igancy Lubomirski i jego zacni goście.

Grupa myśliwych w lasach książęcych przed 1914 r. Książę Jerzy Ignacy stojący pierwszy z prawej.          W ramach kontynuacji do ciekawych dziejów polskiej arystokracji czasów wojny, chcę dołączyć kilka wątków, które pozwolą niektórym wyciągnąć pewne wnioski, może odmienne niż pozostawione w niechlubnej tradycji i kultury po II wojnie światowej.         We wcześniejszym artykule przywoływałam działania patriotyczne i społeczne rodziny Lubomirskich w czasie II wojny św. Teraz nieco cofnę się w czasie do lat przed  rokiem 1918. Bowiem główny bohater i gospodarz, jest reprezentantem polskiego pokolenia rodowego przełomu dwóch ciężkich dla nas wojen. Ks. Jerzy Ignacy Lubomirski herbu Szreniawa bez krzyża, urodził się  w 30 lipca 1882 roku w Bakończycach koło Przemyśla, jako syn ks. Hieronima Adama . Posiadał tylko jedną siostrę ks. Karolinę (1878-1940).  Księżniczka Karolina Lubomirska na krótko przed śmiercią w 1940 r. W 1924 roku poślubił Annę Marie z Ałamó

Na Dworcu Centralnym w Berlinie

ZOB - Zentraler  Omnibusbahnhof Berlin (fot. DPaczowska)   Zanim wybierzesz się na wyprawę do Niemiec, zwłaszcza po drodze np.  lądując na głównym dworcu autokarowym ZOB  w Berlinie, warto wiedzieć o kilku  prostych sprawach  Buduje się Po pierwsze póki , co niemieckie budownictwo dotarło w końcu na smutny mały dworzec, który właśnie jest rozbudowywany , więc rozkopany, ale na szczęście nie przeszkadza to nadmiernie z przemieszczaniem się z dwoma walizkami. Co innego jeśli chodzi o dotarcie do toalety. Najważniejsza toaleta Jeśli chodzi o toaletę, to szukałam w budynku, okazało się, że jest tylko dla osób niepełnosprawnych, klucz trzeba odebrać z okazaniem ausweisu tj.  dowodu inwalidztwa.  Zaś  zdrowy pasażer  musi nieco pofatygować  się; przejść z prawej strony i zdecydować się zejść z torbami po schodach.  Choć nie są jednak wielkie, to sama myśl o znoszeniu kilkudziesięciu kilogramów, w dodatku po nocnej podróży - nie jest czymś pożądanym.  Drugą kwestią

Pani ze Starego Teatru

Alegoria, rzeźba na moście. Lubeka (fot. DPaczowska)  Wydaje się, że wiele nas dzieli, ale nie każdy wie, jakie wartości mogą nas bardziej łączyć. Mam tu na myśli dominujące obecnie w sferze publicznej napięcia miedzy nami Polakami, a Niemcami Odmienny  status  Na ogół znajdziemy pełno czynników niesprzyjających w nawiązywaniu wzajemnych  relacji, czy to z racji historycznych, politycznych, czy też mentalnościowych, to jednak muszę przyznać, iż ostatnie przypadkowe spotkanie z nieznajomą Niemką zmieniło nieco mój dotychczasowy ogląd rzeczywistości.  Jak dotąd, dostrzegałam wiele różnic i braków np. w zakresie współpracy naukowej, artystycznej  z pewnym symptomem wyższości, lepszego standardu, lepszych technologii, lepszego wszystkiego, co niemieckie, zaś to co nasze polskie, wydawało mi się zawsze dla Niemców mniej znaczące, a z racji zajmowanego przez nas na terenie Niemiec  statusu prac tymczasowych, usługowych z tego niższego sortu,   świadomość ta postępowała rów