Przejdź do głównej zawartości

"Ojcze nasz" cz.3-4. Przyjdź Królestwo Twoje

Światło witrażu (fot. DPaczowska ) 

W pierwszej i drugiej części modlitwy "Ojcze, któryś jest w niebie" pochylaliśmy się nad modlitwą ks. Michała ukierunkowana na przymioty Boga i Jego świętość oraz drogę uświęcenia człowieka nie tylko przez religijną relację z Nim jako taką,  ale przede wszystkim poprzez wcielanie cnót: miłości, dobra i piękna w nasze życie.

     Cześć III i IV omawianej modlitwy „Ojcze nasz”, nawiązuje do wołania „Przyjdź Królestwo Twoje”.  Najpierw ukazane są wszystkie biedy człowieka, jego trudy i cierpienia, znój pracy, niesprawiedliwość ludzka. Dostrzec możemy tutaj implikacje cierpień ludzkich spowodowanych wojną, wobec których pojawia się pytanie o istnienie Boga sprawiedliwego:

Od targu do targu wlokła się moja dola marna…                                                                                             
W gliniastych polach kopałem kanały…                                                                                                  

Życiem moim były taczki i szumiące żarna…                                                                                                
 Krew ze mnie wypijały słońce i komary.                                                                                                          

Ręce moje kamień kruszyły, dźwigały pałace…                                                                                     
Łańcuch na mych rękach brzękiem za mnie płacze,                                                                                      

Bo łzy mi już dawno wyschły…                                                                                                                        
 Nie znałem nad sobą innego boga nad baty z rzemienia,                                                                      

Wyzbyty człowieczeństwa, siebie i imienia                                                                                                   

Cierpiałem jak Tantal. On zbrodniarz. Jam bez winy…                                                                                  

Pytałem w nocnych chwilach wytchnienia: 

Gdzie Bóg sprawiedliwy…                                                         

  I podniosłem do gwiazd wyblakłe źrenice swoje                                                                                

Szepcząc cicho: Przyjdź Królestwo Twoje…[1]
 
      
   W obliczu cierpienia doznajemy poczucia nieobecności Boga, a Jego Królestwo zdaje się być jedynie jakąś utopią rajską, osadzoną gdzieś poza ziemią, niedostępną. Doświadczamy ciągle, że nasz świat daleki jest od tego upragnionego, że nie zawsze zwycięża dobroć i miłość.
     W następnym akapicie Ks. Michał  nawiązuje do dramatu Jezusa, który pomimo „posłannictwa miłości” został odrzucony, dotknięty niesprawiedliwością, zmiażdżony cierpieniem.


I przyszedł Bóg na ziemię, a swoi do dziś go nie poznali…                                                                              

Jak mnie nędzarza, tak i Jego, krzywdząc, krzyżowali.                                                                    

Przyszedł i mówi: że mamy równe do szczęścia prawo                                                                                    

Z tym, kto nas krzywdzi, dręczy, poniewiera…                                                                                                   

  I nauczył mnie jak się niebo na ziemi otwiera:                                                                                           
Chciej, by Bóg- Miłość- Słowo czynu ciałem się stało.                                                                               

I dał mi przykład, dzieląc swe serce wśród ludzi                                                                                        
 Ze słowami : Tak czyń, a Bóg dobry łaską Cię obudzi                                                                                    

Do szczęścia na ziemi i w niebie. [2]     

      

  W zwrotce tej autor pragnie zwrócić uwagę, iż odrzucenie Boga trwa „do dziś”, zaś los krzywdzonego „grzesznika” splata się z losem Tego, który „nie znał grzechu”. Wszedł w nasze marne życie, aby wzywać człowieka do wzajemnej służby miłości, która jest drogą do szczęścia. „Chciej by Bóg- Miłość- Słowo czynu ciałem się stało” Jest to swoiste wezwanie, by człowiek wcielał w życie miłość na wzór samego Boga, który jest wspólnotą Osób. Najprawdopodobniej autor świadomie posługuje się triadą Bóg- Miłość- Słowo, aby wskazać na Trójce Świętą.  A to udzielnie się ma tutaj podwójny wymiar; osobowy i dynamiczny, to znaczy Bóg daje Siebie w osobowym życiu, ale również udziela swej łaski w swym działaniu, które jest czynną miłością. Objawienie Ojca dokonuje się we wcieleniu Słowa i jest czynną Miłością przez którą wola Boga realizuje się  w Słowie, które staje się ciałem.   Jeden z wybitnych teologów Karl Rahner, pisząc o tajemnicy wcielenia, również wskazuje na trynitarny aspekt  udzielania się Boga . Chodzi tutaj  o „trynitarność samoudzielania się Boga  , którą rozumiemy jako trynitarność Boga samego w sobie. Możemy wtedy powiedzieć, że wiekuisty, nieogarniony, nie mający początku Bóg, nazywany „Ojcem”, wypowiada sam Siebie w historii, subsystując w tej sytuacji jako odwieczny Logos; że ten Bóg może od wieków jako Duch Miłości obdarzać Sobą stworzenie, sięgając najbardziej wewnętrznej głębi jego stworzonej egzystencji, i w tej sytuacji, w której subsystuje odwiecznie, nazywany jest Duchem.” [3]  Następnie  Rahner , odwołując się do teologii Trójcy, przypominanej na Soborze Florenckim w XV wieku, wskazuje, że zobowiązuje nas ona do wyznania i obrony prawdy „że Bóg -sam -w Sobie daje nam samego Siebie ze swą chwałą, że On sam stanowi centrum naszej egzystencji i jest naszą przyszłością absolutną- On sam, a nie zastępujący Go dar stworzony, z konieczności więc tymczasowy w swojej skończoności- i że Bóg dał nam tak Siebie historycznie w Jezusie z Nazaretu w sposób nieodwołalny.”[4]   Zastanówmy się, czym byłoby Słowo, gdyby nie zostało wcielone ?  Z pewnością byłoby u Boga,  ale pozostałoby nie weryfikowalne  w naszym ziemskim życiu, nieogarnione i niepoznane i niewidzialne dla człowieka.  Boże obietnice byłyby wtedy gołosłowne, tj., nie mające pokrycia i wypełnienia. Dzięki posłannictwu Chrystusa Bóg w swym osobowym byciu stał się realną obecnością w konkretnym wymiarze i czasie . Ci, którym było dane żyć w czasie przyjścia Chrystusa, nie tylko mogą  wypowiedzieć  imię Boga, ale również Go dotknąć, spotkać „twarzą w twarz”. Bóg niewidzialny staje się widzialny w swoim Synu; „Kto mnie widzi, widzi też Ojca” ( J 10, 45 ).  „Ja i Ojciec Jedno jesteśmy”(J 10,30). Zaś objawienie Syna jest również objawieniem woli Ojca, który swego Syna „poświęcił i posłał na świat” (Por. J 10, 36).  Dobroć Boga Ojca objawia się w posłannictwie Syna, Dobrego Pasterza, który pełni dzieła Ojca, daje o Nim świadectwo i  w końcu  „oddaje swe życie za owce” (J 10, 11 n.), okazując najwyższą miłość poprzez dobrowolną , odkupieńczą ofiarę życia.
Parafrazując słowa modlitwy „Ojcze nasz”, zawarte w dotychczas cytowanym  akapicie, możemy powiedzieć; że gdy wcielamy  w nasze życie przykazanie miłości oraz posłannictwo dobroci na wzór Chrystusa, przyczyniamy się do realizacji Królestwa Bożego na ziemi.  Dzięki wierności tym wartościom, przy wspomagającej łasce Boga, jakby z otchłani śmierci i cierpienia, budzeni jesteśmy do życia, szczęścia na ziemi i w niebie.                                                                         
W dalszych wersetach autor dopowiada, iż prawem Królestwa Bożego jest prawo miłości.


Zrozumiałem: Miłość stanowi prawo, rząd i tego królestwa granice.                                                         

I to pojąłem, że ofiarna miłość wyjaśnia cierpień tajemnice,                                                              

 Które na ziemi być muszą, a które miłość w radości zamienia.                                                      

Bądźcie więc błogosławione te wszystkie cierpienia                                                                            
Które mnie doskonalą; dla drugich stają się chlebem życia i radości.                                                

Przyjdź więc Królestwo - Chryste Twoje- Królestwo miłości,                                                             
 Choćby się miało znaczyć śmiercią, krwią i łzami.                                                                                   

Spraw, abyśmy wszyscy mogli być zbawcami.[5]


  W powyższej zwrotce dostrzegamy, iż miłość nie jest jedynie prawem samym w sobie, jej wartość jest znacznie wyższa, bo jako „ofiarna miłość wyjaśnia cierpień tajemnice”. W istocie swej cierpienie jest złem, czymś bezsensownym, jednak w perspektywie miłości może zyskać na znaczeniu poprzez kategorie poświęcenia, czy ofiary. Doskonale tę rzeczywistość, wyraża Księga Izajasza  w metaforze „rodzenia”: „Jak brzemienna, bliska chwili rodzenia wije się, krzyczy w bólach porodu, takimi myśmy się stali przed Tobą, o Panie! (Iz 26, 17 ). Ostatni wers modlitwy: „Spraw, abyśmy wszyscy mogli być zbawcami” jest oryginalną myślą Ks. Michała Potaczały, która pojawia się w wielu jego tekstach. Jest on wezwaniem do partycypacji w dziele zbawczym Chrystusa. Zagadnienie to, zostanie szerzej omówione w niniejszej pracy, w III rozdziale w nurcie zagadnień soteriologiczno-  eschatologicznych.  


        W czwartej zwrotce „Ojcze Nasz” autor kontynuuje zagadnienie cierpienia, oraz podjętych trudów życia, które , otwierają mu oczy  na doskonałość i potęgę Boga:

Kto nie przeżywał ogromu fal morskich, bijących o skały,                                                                      

Kto nie sterczał sam żywy na bezkresie pustyni wśród wichury z piasku,                                           

Kto się nie czuł na szczytach bloków górskich aż tak bardzo mały,                                                   

Że zrozumiał, co znaczy być trawką na rosistym brzasku,                                                                                      

I komu blada śmierć w końcu nie zaglądała łzawo w oczy.                                                                    

Ten nie pojmuje potęgi Twojej i mocy                                                                                                                                             

Żelaznej, którą światem władasz..                                                                                                                         

I to jest pewne, że zrozumieć może tylko wielki wielkiego.                                                               

Kto nie walczył ze sobą aż do wyłupienia oka, ocięcia złej ręki,                                                                

Ten nie odda, co Bogu boskie, a ludziom ludzkiego.                                                                                    
Ten zawsze będzie cierpiał jako Syzyf męki I nigdy nie dopnie swego.                                            

Jedynie Ty, Boże, jesteś każdego ideału najdoskonalszym wykończeniem.[1]   

   

    Doświadczenie kruchości życia  w perspektywie nieuchronnej śmierci, zwraca nasze oczy ku Bogu Władcy Świata, Pana życia i śmierci.  To doświadczenie uczy nas pokory wobec Boga. Warto zwrócić tu uwagę, że w zwykłej naszej codzienności, w biegu życia nie zastanawiamy się nad prawdą o nas samych. Perspektywa śmierci jest odległa, a człowiek coraz bardziej wydaje się być panem samego siebie. Dopiero trudne doświadczenia; zagrożenie życia, bezsilność wobec cierpienia, kieruje nasze oczy w stronę Boga. Uświadamiamy sobie, że jednym tchnieniem ust swoich Bóg może dać nam życie i jednym tchnieniem może je odebrać.  Autor przywołuje tutaj w sposób metaforyczny, ewangeliczne wezwanie do walki z grzechem. Człowiek, który nie podejmuje tego trudu,  może zejść z drogi sprawiedliwości, czyli „oddania tego, co się komu należy” zasada jest zobowiązaniem nie tylko wobec Boga, ale również wobec człowieka.  Jeśli sprawiedliwy zejdzie ze swej drogi[2],  to nie osiągnie życiowego celu podobnie „jak Syzyf” swej góry, którą tutaj (w domyśle) jest „góra świętości”. Pełnią zaś tej ludzkiej wędrówki jest sam Bóg i jest On jej celem ostatecznym. Zgodnie z wezwaniem Boga „  Bądźcie świętymi, ponieważ  Ja jestem święty” (Kpł 11, 44-45 ,   1P 11, 15 n.). To wezwanie, określa ogólną własność natury Bożej, czyli Jego doskonałość. [3] 

 [s.17-23]

[cdn.  część 4 kont. cz.  pochwalna Boga]


[1] M3, s.3,  akapit:1, w. 1-12.  
[2] Por. „droga sprawiedliwego” Ps 37, „nie ma sprawiedliwego” Rz 3, 9n., oraz „ sprawiedliwość Boża w Chrystusie”. Warto tu rozwinąć, iż Chrystus jest pełnią sprawiedliwości, a Jego sprawiedliwość wykracza poza tzw. „prawo litery”, gdyż jest przykazaniem miłości. Por. Rz 3, 21- 31.
[3]   O doskonałości Bożej: SZCZUREK J.D., Trójjedyny, s. 232.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polska patriotów dwóch wojen i wspólnych polowań. Ks. Jerzy Igancy Lubomirski i jego zacni goście.

Grupa myśliwych w lasach książęcych przed 1914 r. Książę Jerzy Ignacy stojący pierwszy z prawej.          W ramach kontynuacji do ciekawych dziejów polskiej arystokracji czasów wojny, chcę dołączyć kilka wątków, które pozwolą niektórym wyciągnąć pewne wnioski, może odmienne niż pozostawione w niechlubnej tradycji i kultury po II wojnie światowej.         We wcześniejszym artykule przywoływałam działania patriotyczne i społeczne rodziny Lubomirskich w czasie II wojny św. Teraz nieco cofnę się w czasie do lat przed  rokiem 1918. Bowiem główny bohater i gospodarz, jest reprezentantem polskiego pokolenia rodowego przełomu dwóch ciężkich dla nas wojen. Ks. Jerzy Ignacy Lubomirski herbu Szreniawa bez krzyża, urodził się  w 30 lipca 1882 roku w Bakończycach koło Przemyśla, jako syn ks. Hieronima Adama . Posiadał tylko jedną siostrę ks. Karolinę (1878-1940).  Księżniczka Karolina Lubomirska na krótko przed śmiercią w 1940 r. W 1924 roku poślubił Annę Marie z Ałamó

Na Dworcu Centralnym w Berlinie

ZOB - Zentraler  Omnibusbahnhof Berlin (fot. DPaczowska)   Zanim wybierzesz się na wyprawę do Niemiec, zwłaszcza po drodze np.  lądując na głównym dworcu autokarowym ZOB  w Berlinie, warto wiedzieć o kilku  prostych sprawach  Buduje się Po pierwsze póki , co niemieckie budownictwo dotarło w końcu na smutny mały dworzec, który właśnie jest rozbudowywany , więc rozkopany, ale na szczęście nie przeszkadza to nadmiernie z przemieszczaniem się z dwoma walizkami. Co innego jeśli chodzi o dotarcie do toalety. Najważniejsza toaleta Jeśli chodzi o toaletę, to szukałam w budynku, okazało się, że jest tylko dla osób niepełnosprawnych, klucz trzeba odebrać z okazaniem ausweisu tj.  dowodu inwalidztwa.  Zaś  zdrowy pasażer  musi nieco pofatygować  się; przejść z prawej strony i zdecydować się zejść z torbami po schodach.  Choć nie są jednak wielkie, to sama myśl o znoszeniu kilkudziesięciu kilogramów, w dodatku po nocnej podróży - nie jest czymś pożądanym.  Drugą kwestią

Pani ze Starego Teatru

Alegoria, rzeźba na moście. Lubeka (fot. DPaczowska)  Wydaje się, że wiele nas dzieli, ale nie każdy wie, jakie wartości mogą nas bardziej łączyć. Mam tu na myśli dominujące obecnie w sferze publicznej napięcia miedzy nami Polakami, a Niemcami Odmienny  status  Na ogół znajdziemy pełno czynników niesprzyjających w nawiązywaniu wzajemnych  relacji, czy to z racji historycznych, politycznych, czy też mentalnościowych, to jednak muszę przyznać, iż ostatnie przypadkowe spotkanie z nieznajomą Niemką zmieniło nieco mój dotychczasowy ogląd rzeczywistości.  Jak dotąd, dostrzegałam wiele różnic i braków np. w zakresie współpracy naukowej, artystycznej  z pewnym symptomem wyższości, lepszego standardu, lepszych technologii, lepszego wszystkiego, co niemieckie, zaś to co nasze polskie, wydawało mi się zawsze dla Niemców mniej znaczące, a z racji zajmowanego przez nas na terenie Niemiec  statusu prac tymczasowych, usługowych z tego niższego sortu,   świadomość ta postępowała rów