Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2016
Epizod  Drugi " Chłop chłopa dobrze kryje "   Kolejny epizod w stylu z życia wzięte, dotyczy   funkcjonującego systemu władzy, opartego na bezwzględnym posłuszeństwie w męskim półświatku wzajemnego braterstwa .       Musimy zastanowić się komu ta władza najlepiej służy. Ostanie skandale w polskim kościele z udziałem biskupów (Paetza, Wesołowskiego) czy też choćby tzw. "coming out" ks. Charamsy, pokazują jak się sprawy mają, czy tez mogą mieć.    Pewna znajoma, opowiedziała mi, ze w pewnej diecezji, młody ksiądz (pobożny i raczej heteroseksualny) spotkał się z taką miłością i zgłosił  problem biskupowi. W odpowiedzi, usłyszał : " nie ruszaj ich, bo Cię zniszczą". Nie znam dalszych losów tego młodego mężczyzny.   Z  racji zasad zdrowej logiki,oraz faktu zajmowanych pozycji i stanowisk, dostrzec możemy pewną niebezpieczną zależność. Zwłaszcza, gdy zestawimy sobie inne problemy i normy. Możemy zadać pytanie, na ile przez wieki w kościele katolick
Kilka epizodów z życia wzięte.  Epizod Pierwszy "Babę zesłał Bóg..."  Zastanawiając się nad kolejnym tematem, zgodnym niejako z priorytetem niniejszego Bloga, od dłuższego czasu chodzą mi po głowie pewne epizody z życia.        Pierwszy z nich, jest przypadkową rozmową z pewną  Panią z Wieliczki.             Spotkałyśmy się w Ośrodku Egzaminacyjnym dla kierowców. I tak od słowa do słowa, przeszłyśmy do tematu Kościół.    Ja podzieliłam się krótko swoją frustracją, zwłaszcza, dotyczącą miejsca kobiety oraz osób świeckich w Kościele, zwłaszcza tych, które na poważnie, odczytały w swym życiu pragnienie Bożego powołania do pracy na "roli Pana".     Niestety, zgodnie z ewangeliczną  zasadą "słudzy my nie użyteczni..", trzeba tę prawdę "na chwałę Bożą", przyjąć w ramach swojego uświęcenia i życiowej misji i zostać prawdziwą ofiarą  bycia już "nieużytecznym", no chyba że "Pan rzuci jakiś okruch ze swojego sto

Filmik na ocieplenie. Plaża w Gdyni

„ My Baby”

                         Po długiej i wyczerpującej podróży przez ciągnące się niczym Ocean -pałacie lasów, dotarłam wreszcie do miejsca mojego przeznaczenia, Laconii w Stanie New Hampshire. W tej letniskowej mieścinie, którą otaczają zewsząd jeziora i góry, przeplatane zielonymi pasmami drzew, czekała na mnie nowa, druga już z kolei praca, a z nią kolejny „dom” i jego mieszkańcy. Szefowa pokazała mi domek! Cóż za szok!. Miałam mieszkać z Polakami, a tu…    Po długim okresie osamotnienia na jakiejś „bezludnej wyspie”, na której zamiast z ludźmi ma się do czynienia z  „ człekokształtnymi pawianami”-  których na pewno nie zaprosiłbyś do swojego „nieba”!  Dostał mi się „domek”- pożal się Boże, drewniana pakamera na palikach. A w nim zamiast przyjaznego polskiego, jakiś bełkot łamanej angielszczyzny. Po kolei z pokojów do kuchni, wychodzą   dziewczyny; pierwsza –„czarna”, druga- „czarna” trzecia i czwarta…, przedstawiają się z sympatycznym uśmiechem, za którym jednak kryje się