Oglądając
transmisje z uroczystości ingresu nowego Metropolity Krakowskiego, przy całym
dostojeństwie wydarzenia, moją świecką godność i wartość bycia chrześcijaninem, dotknęła, a raczej ugodziła boleśnie jakby
„tępym narzędziem” porada z patosem dla nowego Ordynariusza : „ jak rządzić Kościołem…”
– w cytowanej wypowiedzi arcybiskupa Poznania dot. mądrości Grzegorza Wielkiego ( VI w. ), czyli rodem ze wczesnego średniowiecza.
Trzeba zaznaczyć, iż cytowany święty,
uznawał centralizację i hierarchizację władzy kościelnej, a także dążył do
prymatu władzy biskupa rzymskiego, który był problemem spornym między
Patriarchatem Konstantynopola a Kościołem Zachodnim. W konsekwencji późniejszego
układu miedzy nowym cesarzem Fokasem (który zamordował wcześniejszego) a urzędującym papieżem, Fokas uznał, że Biskup Rzymu jest głową wszystkich kościołów,
odtąd Grzegorz Wielki stał się Primus
inter pares.
Nie chodzi mi tu o roztrząsanie
zamierzchłych układów i wpływów na decyzje doktrynalne, ale o podejście do
wiernych. Bowiem Grzegorz Wielki reprezentuje w kościele system centralizacji
władzy i hierarchizacji (z rygoryzmem bezwzględnego posłuszeństwa ). Niestety
ten system w obecnych czasach, stał się zagrożeniem dla kościoła. Widzimy to we
wszelkich nadużyciach osób ją posiadających w sposób niepodważalny.
Konsekwencją takiego systemu , w którym cyt.: „ biskup ma być głową, którą nie może
rządzić ogon (czyli zbuntowany świecki- cokolwiek to znaczy), podobnie jak
„niewolnik nie może rządzić Panem..”, jest fakt, że nie ma miejsca na krytykę, a tym
samym na zmianę. Nie ma miejsca na pełnie praw stanowienia o czymkolwiek, jest
tylko obowiązek poddaństwa.
Powstaje pytanie; jak taka wizja wspólnoty ma się odnosić do ”
mistycznego ciała Chrystusa", "rodziny Bożej"czy samej apostolskiej prawdy biblijnej : „nie ma
Żyda, ani Poganina, nie ma mężczyzny, ani niewiasty, bo wszyscy stanowimy Jedno w Chrystusie” [Por. Ga 3,28-29].
Niestety,
ale w tym reprezentatywnym systemie ta
prawda funkcjonuje jedynie chyba mistycznie.
Zaiste, prawdziwą dumą
jest być ogonem, który przynależy do części zadniej zwierzęcego ciała. Pytanie
tylko o jakie zwierze chodziło ? Psa, kota, małpy, a może lwa? – trudno zgadnąć. Wysilam się, by poszukać
czegoś pozytywnego w tym porównaniu, przynajmniej dla tego „ zwierzęcego korpusu" -
dając do zrozumienia, że jak się kici odetnie
ogon, to traci równowagę.
No i mamy taki np. Bostoński
Spotlight , albo w najmniejszym stopniu
tego ogonowego urazu, ciągłą biedę w kościele,
że nie ma nawet na szary-light papier
w niejednej parafialnej toalecie, albo np. przypadek ostatnio nośny w mediach;
braku pampersów w katolickim ośrodku pomocy,
któremu na ratunek ruszył „taki jeden niewygodny świecki ogon ...”
Brawo dla zarządzających, wyrazy współczucia dla owiec i baranów.
-A tak na marginesie;
Grzegorz Wielki całe życie był przekonany że Maria z Magdali była tzw. jawnogrzesznicą.
Ale, co tam - w końcu domniemana „nierządnica” wyprzedziła nie tylko faryzeuszy,
czy arcykapłanów, ale nawet apostołów, może
za to zakazane babskie całowanie-prawdę zna tylko Pan Jezus. Intrygującym dla mnie zagadnieniem jest zależność zachodząca między kultem św. Magdaleny w Kościele Prawosławnym i braku w nim rygoryzmu bezżeństwa, a bardzo rozwiniętym wyłącznie kultem do Maryi Dziewicy w Kościele Rzymskokatolickim
z całkiem odwrotnym skutkiem prawnym, wykluczającym świętość życia księży czy osób
zakonnych przez tzw. zdradę stanu kapłańskiego, czy też ślubów na rzecz stanu małżeńskiego.
Ale to już inny epizod, choć związany z
tym systemem władzy, pojmowanym bezwzględnie i utrwalanym z pokolenia na
pokolenie. Tylko, co z tego wynika…, to już sami wiecie ze swoich środowisk. Czy coś możemy zrobić, zmienić skoro
taki system? wydaje się, że odgórnie –nic, a oddolnie – może znacznie więcej.
Z cyklu tematycznego
władza z bezwzględnym prawem posłuszeństwa, następna historia sama do mnie któregoś
wieczoru po sąsiedzku przyszła…
Droga Dario. Tak jak drzewo Krzyża ma dwie belki, tak i struktura Kościoła ma wymiar i horyzontalny i hierarchiczny.
OdpowiedzUsuńTo nie ja powiedziałem, że na Piotrze zostanie zbudowany Kościół, ani Grzegorz Wielki, ani nowy metropolita krakowski.
Widzę, że twoje wywody (dyskredytowanie okresu wczesnego średniowiecza) dowodzą niezbyt wielkiej znajomości istoty tematu. Warto się trochę doedukować i swoje wątpliwości powierzyć na kolanach Najlepszemu Nauczycielowi. Pozdrawiam serdecznie. https://web.facebook.com/groups/1794731387421943/?fref=ts
Drogi Stanisławie, dziękuję za komentarz nawet ten krytyczny. Co do kwestii historycznych to temat prymatu jest i będzie zawsze problematyczny, historia taka była, a wszytko zależy od źródła i interpretacji. Nadmieniłam ,ze ta kwestią się nie zajmuje, a system i sposobem organizacji Kościoła, a tym samym średniowiecznym podejściem do ludu Bożego, który zaprezentował ks. Arcybiskup. Nie muszę się edukować w tej kwestii, bo edukowałam się wystarczająco długo i odwołanie się do nie wiedzy jest tylko zepchnięciem problemu. Co do Nowego Metropolity,to mam nadzieje, że bliżej jest postulatów Soboru Watykańskiego Drugiego w postrzeganiu wspólnoty bez takiego przykrego porównania.Niestety ciągnący się podział nie jest miły nikomu, no może za wyjątkiem tych, którym najlepiej służy. Jeśli pasterz deprymuje godność wiernych w sowich wypowiedziach, to źle o Nim świadczy. Niestety ten wymiar hierarchiczny, zapomniał o prymacie miłości, bo coraz bardziej przypomina jedynie urząd w stylu synagogalnym, a nie apostolski. Co do moich wątpliwości, to są one ostrzeżeniem i wezwaniem nie tylko dla czytelników wiernych świeckich, ale również dla wszystkich stanowiących swoje urzędy od diakona po biskupa. "Komu wiele dano od tego wiele będzie się wymagać". A dziś nikt nie wymaga od zarządców, no może poza papieżem i strasznie wydaje się być osamotniony w tym sterze. A moje uwagi są wołaniem o normalność, o wspólnotę, o godność i poszanowanie, o wszystkie te wartości jakie są wspólne pomimo rożnych charyzmatów w Jednym Ciele w powtórnej misji z namaszczenia chrztem i duchem; prorockiej,kapłańskiej i apostolskiej. I to jest mój mandat, dlatego nie jestem w kościele niewolnikiem, a ani "ogonem". I wątpliwości do tego nie mam, tak jak do nadużyć. Moją modlitwą jest cierpienie w którym mnie wyćwiczył Najwyższy i On tylko wie jak bardzo i po co mnie szkolił. Dziękuję Stanisławie za kapłańską troskę, za komentarz, z urzędu nauczycielskiego już raczej nie skorzystam, ale z serdeczności owszem. Również pozdrawiam serdecznie, życząc w otoczeniu Bożych ludzi, dobrych serc i wszelkiej miłości. (:
OdpowiedzUsuń