Klaps filmowy (Pixabay.com/ wpis graf. DPaczowska) |
Tym razem w temacie budzącym sporo kontrowersji odnośnie wchodzącego na ekrany filmu w reżyserii Wojciecha
Smarzowskiego.
Choć osobiście ten
rodzaj sztuki filmowej nie wpędza mnie w ekstazę, dzięki której chciałabym
wielokrotnie przeżywać sceny filmowe, bowiem po pierwszym i ostatnim przeze
mnie odbytym seansie filmowym „ Pod mocnym aniołem”- stwierdziłam, że już nigdy... Natomiast
sam fakt przemyślanego marketingu
filmowego i niosącej w sobie kontrowersji
zachęca mas media, a także różne grupy społeczne do reakcji na to
wydarzenie. Stąd też pomysł na
satyryczną formę opisu obrazu tych uniesień kulturalnych.
Od rana do wieczora rozchodzą się głosy wszelakie; w prasie , w Internecie , w telewizji: „Kler” tu i tam… do gromkiego głosu wspólnego
narodowego przeżycia dołączają się powoli zwolennicy dowalenia biskupom i
księżom, jak i równie gorliwi ich obrońcy.
O Kulturo, jak żeś ty wspaniała! bez ciebie nic by się nie działo. O sztuko
filmowa! czymże byłby świat bez twoich
wybryków autorskich, jakże smutne były nasze wiadomości, a nawet programy śniadaniowe. Zacząć kawę bez
ciebie, to dzień stracony. Jak żyć byśmy mogli bez tego dzieła kontrowersji-
same nudy. Nie byłoby żadnej poważnej dyskusji. Tymczasem z wielkiego ekranu
płynie do nas siła jak zapowiadany huragan, oh ! jakże tu nie wypatrywać upragnionego seansu. Poza nośnymi wywiadami ,
tudzież z reżyserem, tudzież z aktorami, herosami swoich ról. Och Gajosie ! Oh
mordo Ty moja – znana z pod mocnego anioła!
Oh Patosie wielkiego kina! Jak żeś jest chlubny, jak oczekiwany przez
wielu, co chcą dowalić temu zepsutemu Kleru! Oh Mistrzu kadru! Jak odważny
jesteś! jak zaradny! żeś zaszczytem
objął naszą smutną scenę. Poświęcił się
tabu strasznemu!
Tłum oczekujący na seans (Pixabay.com) |
Czekamy z napięciem na
dzień premiery i tłumy pędzące do sali! My
wszyscy , co zwą się liberalni, co dość mamy tylko pięknych idei, wątków
romantycznych, które w życiu od naszego odstają jak kłamstwo realnego
nieznośnego bytu. A , jakże patologia wszędzie, bieda wszędzie, seks wszędzie i
kasa wszędzie… nie ma już nic świętego nawet w tym, co święte, może poza tą
biedą wszędzie.
Ale w kontr ataku są Ci, co rzecz jasna bronić chcą jak
świętej góry Częstochowy i świętego Krzyża, świętego pomnika, jak dziewiczej panienki- cnotliwi herosi cnoty
swojej świętej. Wołają zewsząd tudzież w radiu, tudzież w necie: „Kler” to atak
antychrysta! Inny zaś w ramach walki z tym
bezecnym obrazoburstwem wrzuca obrazy, filmy, snuje artykuły… w obronie świętej
cnoty . Jakże byłoby marne to wszystko, gdyby tej kontry nie było! co nie gdzie pojawiają się nawet głosy nabożnej cenzury kinowej; że tu film nie będzie emitowany! Ani
nagradzany! Bo obraża nasze wartości, jest atakiem na nie samego diabła! Co
racja to racja; obraza świętości jest
zawsze oblicze grzechu! Ale czy to rzecz mówienia o nim, czy nań milczenia… cóż
większą obrazą jest? groteska wobec tego, czym się gardzi, czy pogarda wobec
tego kto pogardza i wyśmiewa ? cóż jedni drugim wytykają swoje racje, a film
jak film… jeden znawca będzie za, a drugi nawet przeciw. Najlepsze, to co
cieszy Boga i zarazem diabła, to spór odwieczny człowieka miedzy sacrum i
profanum, między racją prawa do tego, co
święte, jak i tego, co nie. A, wyborem zaiste jest człowieka, tak samo do bycia
dobrym, jak i złym. Dobro więcej kosztuje wysiłku , ale raczej mniej zyskuje w
życiu, zło więcej kosztuje w rachunku
straty tego, co duszy jest pokojem, choć mniej dlań trzeba się wysilać; łatwiej
być oszustem, złodziejem, nierządem i winem się upajać. Jednak czyż największe zło nie dzieje się w milczeniu na nie, udając, że
go nie ma. I nie jest to rzecz racji jednej i drugiej strony sporu, ale faktu i przyczyny zdarzeń. Oh jakże piękna jesteś
sztuko! jak wdzięczna kulturo! bez Ciebie
nie byłoby nic, nie byłoby różnicy, ani
problemu, ani dyskusji, ani nawet sacrum i profanum. Dzięki tobie każdy ma
swoje dwa słowa; i święty obrońca
porządku świętości, i grzeszny szyderca
jej ukrytej nieskromności.
Tymczasem, z przyjaciółką wybieram się do kina, ale mamy dylemat na
jaki film pójść? czy męczeństwo poświęcone patologii w przerysowanej formie p.t.” Kler”, który wypada obejrzeć choćby dla
możliwości opowiadania się po którejś ze storn wobec tak ważnego wydarzenia, może
raczej wybrać coś bardziej budującego ; o
taki „Kamerdyner”- przynajmniej jakiś interesujący
romantyczny wątek w tle ważnej historii?
Cóż, jako doświadczone bezrobotne byłe
doktorantki teologii dogmatycznej-
zdecydowanie szczególnej egzaltacji na kler nie mamy… Jak myślicie? Co
wybierzemy? … w końcu i tak wiemy, że nic się w naszym życiorysie po żadnej
scenie filmowej już lepszego nie zdarzy,
jak to, co było kiedyś i skończyło się z chwilą ukończenia ambicjonalnych
marzeń i trudów bez perspektyw. Jedno tylko mamy wspólne i bardzo
chrześcijańskie „niesiemy razem swoje brzemiona” życiowych niepowodzeń, efektu obciążającej
winy za kiepskie wybory, a nawet ich brak.
Cóż, na pewno wybierzemy dobre wino, które będzie rozweselać dusze przy
wspólnej żałobie poniesionych strat i dalszych wymęczonych perspektyw na szczęśliwszą przestrzeń do życia. Przy okazji pośmiejemy się z tego, co było śmieszne, a nawet z tego; co
specjalnie nie jest.
Komentarze
Prześlij komentarz