Z czasów wojny, fragmenty z zapisków Jesień 1939 w Rozwadowie
Ausweis (fot.oryginału © D.P.) |
W ramach kontynuacji części pierwszej dot. sytuacji Żydów i Polaków w czasach okupacji, opisanych przez członka i
łącznika Armii Krajowej ks. Michała Potaczało, posługującego się ausweisem na
nazwisko Aleksander Münz, chcę
przedłożyć kwestię założycielską PCK 23 października 1939 roku w Charzewicach.
Inne formy opieki społecznej
Wojna jest balem maskowym wszelkiej krzywdy i
zbrodni. Trzeba było wielu Polaków ratować od głodu, śmierci i chorób, a
dzieciom bezdomnym dać dach i opiekę.
Jak już wspomniałem zorganizowano
kuchnię dla uchodźców w oficynie domu pp. Zarębskich. Po zajęciu Rozwadowa
przez Niemców kuchnia zaprzestała swojej działalności ze zrozumiałych powodów.
W mieście zatrzymało się wielu uchodźców, wiele zakładów pracy było nieczynnych
albo w trakcie organizowania się od nowa, więc dożywianie nawet ludności
miejscowej było koniecznością.
W pierwszych dniach października 1939
roku na zebraniu w pałacu Lubomirskich w Charzewicach obok Rozwadowa
stworzyliśmy oddział Polskiego Czerwonego Krzyża, bo dowiedzieliśmy się, że
takie oddziały Niemcy tolerowali. Prezesem oddziału wybrano p. Jerzego Lubomirskiego,
a jego zastępcą p. Annę Lubomirską, jego żonę. Cała zresztą rodzina
Lubomirskich włączyła się czynnie do pracy charytatywnej. Oprócz wyżej
wymienionej Anny Lubomirskiej, która wiele czasu, pieniędzy i wysiłku
poświęciła tej akcji, wymienić należy Gabrielę Przeździecką, która dzielnie
pomagała w niesieniu pomocy potrzebującym i organizowała tajne nauczanie wraz z
Jolantą Lubomirską, która brała udział również w organizowaniu tajnego
nauczania i przygotowywała i wysyłała paczki do obozów i więzień.
Również p. Karolina Lubomirska z
Bakończyc brała czynny udział w pracach kuchni i komitetu. Wielu wysiedleńców
znalazło pracę w ogrodach Lubomirskich, a ci mając szerokie znajomości, starali
się o zatrudnienie dla potrzebujących w sąsiednich majątkach. Wszystkie zaś
akcje społeczne mieściły się w budynkach należących do Lubomirskich.
Członkami Zarządu Komitetu z
obowiązkiem codziennych dyżurów kuchni i przyjmowania, i wydawania darów dla
najbardziej potrzebujących wybrano: Tadę Zalewską, Lachmajerową, Baronową i
mnie. Na księgowego powołano p. Czesława Jachimowskiego, emerytowanego
naczelnika poczty.
Niewielkie miasto Rozwadów przyjęło
setki wysiedlonych, których karmiło się, ubierało i pomagało im urządzić sobie
znośnie życie.
Bez przesady Rozwadów można nazwać
miastem bohaterskim.
Była też w naszym mieście pewna
ilość dzieci bezdomnych. Zachodziła konieczność założenia sierocińca.
Sprowadziłem w tym celu Siostry Zakonne Franciszkanki. Lubomirscy oddali część
domu w Rozwadowie na mieszkanie dla Sióstr i dla sierot, które znowu
Rozwadowianie ubierali i żywili.
Na początku roku 1940 Komitet PCK przemianował
się na Komitet Rady Głównej Opiekuńczej(R.G.O.).
Obraz tych czasów był niepełny,
gdybym nie wymienił p. Katarzyny Dziubakowej, która całymi dniami dzielnie i
pracowicie gotowała w naszych kuchniach, tak u pp. Zarębskich jak i w budynku
magistratu, gdzie później kuchnię przeniesiono.
Niemcy w Rozwadowie
Pierwszy raz z Niemcami spotkałem
się w szpitalu. Weszli rano po zajęciu miasta i pytali o rannych żołnierzy
niemieckich. Do swoich rannych zwrócili się z pytaniem: „Jak się Polacy z wami
obchodzili”, co odpowiedzieli: „Traktowali nas dobrze”.
Na plebani zastałem żołnierzy
niemieckich, którzy usiłowali ograbić dom. Byli to młodzi berlińczycy. Kiedy
ich spytałem, czy są żołnierzami, czy rabusiami, wyszli bez słowa sprzeciwu.
W ten sam dzień zostałem wpisany na
listę zakładników i trzeciego dnia rano chciano mnie aresztować, bo w nocy
dywersanci polscy zakradli się na lotnisko gdzie usiłowali zniszczyć niemieckie
samoloty. Tak twierdzili Niemcy. Przed południem sprawa się wyjaśniła. Jakaś
zbłąkana krowa chciała się przedostać prze ogrodzenie na dobra trawę lotniska.
Wartownicy zrobili z siebie bohaterów, którzy odpędzili grupę dywersantów
polskich.
W tą tragiczną jesień usiłowali mnie
jeszcze dwa razy aresztować. Za skład pocisków przeciwlotniczych na cmentarzu i
trzeci raz za ozdobienie drugiego listopada grobów żołnierzy polskich szarfami
biało- czerwonymi. Szczęściem moim było to, że jednostki stacjonujące w
Rozwadowie często się zmieniały jedna drugiej nie przekazywała nakazów
aresztowania. […]
c.d.n. cz. 3.
Komentarze
Prześlij komentarz