Światło życia (fot. DPaczowska)
Klucz pierwszy – poranek
Poranek dziś zaczęty od dobrej kawy i omleta z orzechami oraz
dżemem jagodowym maminej roboty. Kurs- mam nadzieję ostatni.., już do znanego od
kilku lat urzędu. Ale.. już nie z nadzieją na miejsce szczęśliwego
przeznaczenia mimo woli w umiłowanym kraju, a raczej nadzieją szczęśliwej wytycznej kompasu w odmienne
strefy kultury i obyczaju .
Klucz drugi- popołudnie
Po południu obiad, tym razem placki ziemniaczane z kefirem.
Następnie kawa, wypita …już przed komputerem. Przejrzane komentarze i
odpowiedzi na nurtujące polskie problemy. Po bezsensownych dyskusjach, oraz
bardzo trudnych wnioskach dotyczących ludzi; ich
myślenia bez udziału własnego, czyli powielania cudzych błędów, uprzedzeń,
jazgotu w którym tak naprawdę chodzi
tylko o racje poszczególnych interesów, bo przecież nie o jakąś realną
naprawę danego systemu, czy problemu. Dostrzegam, że wielu nawet tzw. bożyszcze
medialnych, taplają się w szambie, myśląc, że pływają w egzotycznym morzu, z
niezwykle sprzyjającą wypornością własnego intelektu. Po przejściu przez to morze, odczuwam
nieprzyjemne napięcie, które prowadzi mnie do poczucia frustracji wynikającej z
przekonania: że, jednak nasi obywatele
w większej mierze wymagają konkretnej pomocy fachowców nie tylko w leczeniu
utajonych kompleksów, ale choćby logicznych prawideł życiowych. Tylko, kto
miałby to naprawiać?...podobnie jak kulturę? Skoro nawet z markowych butów,
wychodzi niezła słoma- jak lubi mawiać znany dziennikarz prawdy, ambasador
„żywego słowa” WG. A, prawdziwą mądrość spotka się w „szacie
ubogiego”, choć dostojnego nieznajomego jak Chrystusa- ponoć
przechadzającego się ongiś na łagiewnickich polach. Dla uratowania umęczonej duszy ciężarem
cudzych wypowiedzi i nieroztropnych myśli, włączam sobie muzykę aniołów tej
ziemi, w której znajduje uprzednio zagubioną harmonie bytu. Teraz moja rozdarta dusza jedna się
jakby w jednym takcie, z wybitym ze
ścieżki zdrowia i pokoju – umysłem .
Klucz trzeci- wieczór
Wieczór, słucham wiosny , choć jest już piękna jesień. Wracam
do czasów minionych, tych w których brzmiały marzenia, ideały, piękno
tworzenia, spotkanych ludzi, światła drugiego człowieka. W kluczu tym wyciskam
łzy straty dni, które nie wrócą, niespełnionych pragnień, grobu dawnego
szczęścia, którego nie chcę jeszcze nawiedzić, by uznać, że już jest tylko
rozkładem lezącego w nim ciała. Chce jeszcze wierzyć w wskrzeszenie umarłych,
czekając na cud jak płaczące niewiasty przy swoim bracie, jak Maria z Magd alii w
amoku cierpienia biegnąca do grobu. Czekam z miesiąca na miesiąc..., od
święta do święta, od kolejnej rocznicy, od proroctw fatimskich, uroczystości maryjnych… i
nic. Może jeszcze nie czas na cud, jakżeby to było? przecież świat nie
zniósłby takiego wydarzenia. Od razu wołaliby wszyscy; Harmagedon. A, co mi tam świat, cóż mnie obchodzą ich
wiarołomne lęki, ja czekam na miłość większą niż grzech, większą niż śmierć. Bo jak nie ma prawa się wydarzyć, to po co to wszystko?...te wojny o status quo
wiary, czy religii, świętości pozorów, bezsensownych ofiar i modłów. Cóż mnie jakiś kler obchodzi? czy skarbonka pospolitego łgarza, cóż mnie obchodzi strata miliona z kasy jakiejś instytucji na rzecz
zadośćuczynienia! cóż mnie obchodzi czyjaś racja, czy jej brak! skoro nikt dziś grobu nie otwiera i nikt nie woła o cud,
nikt w taką miłość nie wierzy, że może przekroczyć „czarną dziurę” wszechświata,
zejść niepostrzeżenie i zrobić wyjątek dla przyjaciela- łazarza- nikt nie wierzy, kardynał, nawet
papież, że On... też.
Klucz czwarty – noc
Zbliżam się do końca pięknego walca, nutki nowej nadziei
wybijają się ze smutnego akordu grobowej nostalgii, coś jeszcze jest przed mną... może droga w której pogodzę się jak inni i przyjmę tą gorszą wersję cudu…
jakiegoś tam wskrzeszenia nie wiadomo kiedy…, albo pogrzebie nadzieję na wieki,
mówiąc: nie ma cię, nie było i nigdy nie będzie…, za to jest tu i teraz, ktoś
inny, ktoś bliżej, ktoś kto jeszcze nie przyszedł. Cud, który jeszcze się nie
wydarzył,miłość, która jeszcze nie zaiskrzyła, by płonąć, sprawiedliwość, której Bóg nie oddał…
Noc… trzeba przejść do ostatniej nuty, by zamknąć oczy i zasnąć z nadzieją na jutro,
ale jeśli się obudzę nie będę już dźwigać krzyża tego świata ! bo świat przecież
nie zna mojego. Jutro będę nieść tylko w sobie światło, które dotknęło mnie w
opuszczonym przez ludzi jesiennym lesie, a z nim bliska dusza, która oddzielona
od ciała odeszła..przyszła powiedzieć; jestem, choć być nie mogę już w ludzkim ciele -do
czasu, dopóki na nowo nie wskrzesi mnie miłość, na przekór tym, co w nią nie
wierzą …już.
Klucz piąty - nowy poranek
Zrobimy im psikusa! -uśmiecha się miłość .Tak! na wszystkich krańcach ziemi -odpowiada Anioł Pański,
który stoi i czeka nad Jego grobem; o poranku, zanim zaśpiewa słowik, zagramy wiosenny walc Chopina w najwyższej
nieznanej dotąd ludziom tonacji… już.
|
Komentarze
Prześlij komentarz